Nie dałam rady, by nie wyrzucić wczorajszej sytuacji z siebie. Myślałam, że mój ojciec odpuścił, że poprawiła się sytuacja między nami. Ale dupa. Totalna dupa!
Jakiś czas temu rozmawialiśmy dość szczerze o nas i rodzinie brata. Tę sytuację opiszę innym razem. Generalnie chodziło o to, co zrobić, by skierować brata na właściwe tory, bo skręcił w złą drogę, ryzykując życie swoich dzieci. Po raz pierwszy powiedziałam ojcu, co myślę o jego podejściu do życia i o bratowej. Co ciekawe, zgodził się ze mną. Odczułam, że po raz pierwszy od dawna, jest bliżej mnie, niż bratowej. Usłyszałam nawet kilka pochlebstw, co w jego ustach jest ….. rzadkością, to chyba mało powiedziane.
Ostatnio zmieniliśmy samochód. Załatwianie papierów trwało ponad tydzień. Przez ten czas moja mama kilka razy dzwoniła i pytała, kiedy przyjedziemy go pokazać. Ale bez ubezpieczenia i przeglądu nie chcieliśmy go ruszać. W każdym razie ewidentnie była zainteresowana zobaczeniem samochodu. Zakładałam, że ojciec też, bo on się nimi bardzo interesuje. Sam zmienia je regularnie i swego czasu miał taki, jak teraz kupiliśmy, tylko starszy model. Pomimo tego, że ten weekend był pierwszym od 1,5 miesiąca, który mieliśmy wolny, postanowiliśmy pojechać do rodziców, by pokazać auto. Zapowiedział się też mój brat, tylko po to, by je zobaczyć. Gdy dotarliśmy do rodziców, brat właśnie podjechał, więc M. został na dworze i pokazywał auto. Ja weszłam z dziećmi do środka. Po czasie z góry zszedł ojciec, więc powiedziałam, że M. jest przy aucie, więc jak chce, może iść je obejrzeć. Wiecie co usłyszałam?
„Nie, nie chcę, dziękuję”. Nosz kur..a mać! O co jemu znowu chodzi? Idę do mamy i pytam, o co znowu ojcu chodzi. Czego nie oglądałam, że on teraz na pokaz też nie chce oglądać?
„Tacie się przypomniało, że kiedyś, gdy kupiliśmy pierwszego forda, przez 2 tygodnie nie byłaś zainteresowana, by go zobaczyć”. Ręce mi opadły. Przecież to jest dorosły facet, a zachowuje się jak dziecko, które wypomina każdą pierdołę. Ba! Nawet nie ma odwagi wypomnieć, tylko obraził się i siedzi cicho. Co z tego, że miałam wtedy kilkanaście lat, że byłam dziewczyną i auta mnie w ogóle nie interesowały, no i co z tego, że miałam głęboko wszystko to, co on kupował. Co z tego, że każde kolejne auto oglądałam z zainteresowaniem, zwłaszcza ostatnie. Co z tego, że tego samego argumentu użył, gdy nie chciał obejrzeć naszego pierwszego, własnego mieszkania. No i co z tego, że to dawno było i minęło. Szlag mnie jasny trafia, że ja kuźwa za wszelką cenę staram się zapomnieć o przeszłości i o tym, co mi zrobił, jak mnie traktował, jak lał przez 18 lat mojego życia, że staram o tym nie myśleć i udawać normalną rodzinę. Skoro on jednym takim posunięciem wszystko rujnuje. To on powinien przepraszać mnie, to ja nie powinnam się do niego odzywać, wypominając wszystko to, co mi zrobił. Jeśli miałabym teraz roztrząsać wszystko to, co mi zrobił, jak nie cieszył się moimi sukcesami, jak mnie wiecznie krytykował, to w ogóle nie powinnam z nim rozmawiać. I to do końca życia. Więc to ja mam zapomnieć o przeszłości, a ten debil na każdym kroku będzie do niej wracał?! Nie!! Stanowcze nie! Skończyło się. Jestem tak nabuzowana, że tylko czekam, aż mama do mnie zadzwoni i jej powiem, co o tym myślę. Do świąt mnie nie zobaczy w swoim domu. A co będzie w święta, jeszcze nie wiem. Niech przekaże kochanemu tatusiowi, że skoro walczymy na wypominanie przeszłości, to proszę bardzo. Nie mam wątpliwości, że tę walkę wygram ja.
Sylwia said:
bardzo długo nie pisałaś .. tak wiem że napisałaś że raczej już pisać nie będziesz .. szkoda tylko że przekonała Cię do tego taka sytuacja …. rodziców się nie wybiera PAMIĘTAJ O TYM… i patrzy w przyszłość 🙂
ttigress said:
No szkoda. Ale tak przypuszczałam, że jeśli napiszę, to po to, by się rozładować, wyrzucić coś z siebie. A do tego przyczynia się tylko mój ojciec. On jest specjalistą w zatruwaniu ludziom życia. Zwłaszcza tym najbliższym.
Pozdrawiam
szaramysz said:
Przykre, że skrzywdzone dziecko całe życie musi zabiegać o miłość i akceptację rodzica:/
Chyba nic już nie zmienisz w tych relacjach:(
Cieszę się że wróciłaś:)
ttigress said:
Ja już dawno nie zabiegam. Staram się o tym nie myśleć, ale czasami się nie da. Jakim trzeba być człowiekiem, by świadomie i z premedytacją krzywdzić drugiego człowieka? I to własne dziecko?
Świat Oczami Karioki said:
Jakim człowiekiem pytasz… Wydaje mi się, że bardzo samotnym, nieszczęśliwym i zgorzkniałym… Obawiam się, że Ty ojca nie zmienisz. On sam mógłby się zmienić – gdyby miał świadomość tego, co robi i gdyby chciał takiej zmiany… Przykro mi, że jest jak jest między Tobą a nim 😦
ttigress said:
Ok, ale jest samotny tylko i wyłącznie przez siebie. Stopniowo każdy zaczął się od niego odsuwać. Nieszczęśliwym? Dla niego szczęście, to pieniądze. Ma wielki dom, dwa samochody, super pracę. On uważa, że jest w końcu szczęśliwy.
Co do świadomości, że taki jest – po to ten blog. By kiedyś się dowiedział, co inni o nim myślą.
Pozdrawiam
ola said:
to strasznie przykre, przypomina mi to zachowanie moją matkę, ja jej się boję wspomnieć cokolwiek na temat naszego mieszkania, bo ona wszystko zbywa pogardliwie, albo tak chamsko bagatelizuje, a mnie jest bardzo bardzo przykro…
PS. niemniej jednak tak bardzo się cieszę, że mogę coś, cokolwiek u Ciebie poczytać :-)))
ttigress said:
No właśnie. Później dochodzi do tego, że dziecko nie chce się chwalić bądź dzielić radościami z własnymi rodzicami, bo obawia się jego reakcji. Przykre. Bo w teorii, rodzice, to najbliższa rodzina.
Cieszę się, że jest choć jakiś plus tej całej sytuacji . Pozdrawiam
Robinsoncrusoe said:
Po pierwsze szkoda, że wasze spotkanie rodzinne kręciło się wokół samochodu… to tylko samochód, coś nabytego, jakiś przedmiot. Dobrze jest jak nasze życie opiera się na miłości, zaufaniu i ofiarności. Po drugie, niepotrzebnie się denerwowałaś, choć domyślam się, że nie potrafisz kierować emocjami w stosunku do ojca. To zadra z przeszłości. Ale jeżeli jesteś dorosła, ba, dojrzała to powinnaś się do tego zdystansować. Jego nie zmienisz, a swoje życie i podejście do różnych spraw tak 🙂
Pozdrawiam 🙂
PS. Dlaczego nadal tak bardzo Ci zależy na uwadze ojca, na jego uznaniu? Zastanawiałaś się nad tym?
ttigress said:
Pierwsze dwa zdania brzmią pięknie. Ale to tylko w filmach :). Przynajmniej, jeśli chodzi o moich rodziców. To, że się zdenerwowałam, to nic na to nie poradzę. Po czasie staram się o tym nie myśleć, dociera do mnie, że nie to jest dla mnie najważniejsze, tylko mąż i dzieci. Jednak w danej chwili nie potrafię inaczej. Emocje mnie zabijają.
Co do PS., to jest to bardzo dobre pytanie. A odpowiedź na nie, to „nie wiem”. Całe życie podświadomie dążyłam do tego, by usłyszeć słowa uznania właśnie od niego. A gdy je już słyszałam, to docierało do mnie, że właściwie nic one dla mnie nie znaczą. Ale przynajmniej jestem spokojniejsza i się nie denerwuję. I to jest chore. Wiem.
Ale dzięki za zadanie tego pytania. Dało mi do myślenia.
Pozdrawiam
Robinsoncrusoe said:
O jakich dwóch pierwszych zdaniach mówisz? 🙂 Nie zgodzę się jednak, że tak jest tylko w filmach. Może te denerwowanie się z tak błahych powodów jest spowodowane nie radzeniem sobie ze swoimi emocjami lub.. zwykłą pychą, egoizmem, który nakazuje nam czuć się „pępkiem świata”. Musisz się zdystansować do tego bo emocje Cię zabiją ;-). Po tym co piszesz i jak piszesz wiem, że jesteś (bardzo) młoda ale czas kiedy jest się „córeczką tatusia” już powinien minąć. Tak mi się przynajmniej wydaje. A Ty tej pępowiny chyba jeszcze nie przecięłaś – jednak mogę się mylić.
Następny Twój błąd młodej osoby (kobiety) jest taki, że w życiu najważniejsze to mąż i dzieci :). Z tym drugim można się zgodzić ale z pierwszym nie do końca. Zresztą wiele kobiet robi ten błąd. Kiedyś to zrozumiesz… Pozdrawiam serdecznie.
ttigress said:
Chyba jednak się mylisz. Ja już dawno odcięłam pępowinę, bo sama bardzo tego chciałam. Kontakt utrzymuję z rodzicami, zwłaszcza z mamą, ale o pępowinie nie ma tu mowy. Pepowina jest potrzebna do życia, a ja niestety nie potrzebuję rodziców do życia. A już na pewno nie ojca. Jednak to rodzina, ktoś, kogo znam najdłużej w swym życiu i chyba nie ma w tym nic dziwnego, że podświadomie szukam ich aprobaty, pochwały. Choć nie wiem, czemu.
Co do wieku….cieszę się, że odniosłeś wrażenie, że jestem młoda, bo przynajmniej taka się czuję, nie zważając na kolejne kończone lata. Jednak niestety nie zgodzę się, że mąż nie jest najwazniejszy, zaraz obok dzieci. Wiem, że dla wielu osób współmałżonek nie jest najważniejszą osobą. Ludzie się rozstają, zdradzają, porzucają. Jednak dla mnie małżeństwo to fundament rodziny. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego męża, nie przyjmuję rozstania, porzucenia. I mam nadzieję, że przynajmniej w naszym przypadku, się nie mylę. A to, że dla innych, ślub mało znaczy, że rozstanie po latach nie jest dla nich problemem, że szybko się poddają i nie walczą o ukochaną osobę, to wg mnie jeden z największych błędów ludzi. Dzieci kiedyś się wyprowadzą, założą swoje rodziny, a ja chcę wtedy resztę życia spoędzić u boku swego męża.
Robinsoncrusoe said:
Ja postawiłem tylko tezę, a nie jednoznacznie stwierdziłem, że Twoja pępowina łącząca Cię z rodzicami, a przede wszystkim z ojcem nie została przecięta.
Po drugie jesteś jeszcze na etapie, że IDEAlizujesz faceta, który jest Twoim mężem, idealizujesz rolę małżeństwa oraz rodziny (choć nie twierdzę, że nie jest ona ważna!).
Warto mieć ideały ale one zwykle rozmijają się z rzeczywistością. Ja oczywiście dobrze Ci życzę, i niech tak jak teraz jest u Ciebie będzie do końca.
Co do wieku… sądzę,że nie tylko czujesz się młodo, ale i taka jesteś :). No ileż Ty możesz mieć lat? 😉
Pozdrawiam!
PS. Czas wszystko zmienia, czas wszystko pokaże… Ja kiedyś też byłem taki mądry jak Ty :-))))
ttigress said:
Pewnie idealizuję rolę małżeństwa, ale dobrze mi z tym i żyję nadzieją, że się na tym nie zawiodę. Na razie (odpukać) moje ideały się spełniają i niech tak pozostanie.
Co do wieku – co będę tu kryć. Od niedawna bliżej mi do 40-stki, niż 30-stki 🙂
Pozdrawiam
Robinsoncrusoe said:
Czyli przekroczyłaś 35-tkę 🙂 Wobec tego to żadna tajemnica, że jesteś młoda! Obyś zawsze miała możliwość idealizować małżeństwo swoje, ale rób to rozsądnie bo… jest ryzyko, że skończysz np. jak Toja Mama.
Na pewno w swoim otoczeniu masz już trochę koleżanek, które przestały idealizować facetów, swoich mężów, małżeństwo i zobaczyły szarą rzeczywistość. Doświadczenia innych też nas czegoś uczą…
Robinsoncrusoe said:
I jeszcze jedno. Jak Twoja mama wytrzymuje z takim facetem? To mnie zawsze dziwi jak kobiety potrafią być „wytrzymałe”.
ttigress said:
Całe życie zadaję sobie to pytanie i pewnie nigdy nie poznam odpowiedzi.
Robinsoncrusoe said:
Ja też sobie zadaję często takie pytania obserwując zachowanie i uległość wielu kobiet… i też nie znam tak do końca odpowiedzi co nimi kieruje. Może to strach przed samotnością, a może potrzeba sprostania wymogom społecznym?? Itd. itp. Pozdrawiam 🙂
ttigress said:
W dużej mierze pewnie masz rację. Kobiety boją się zmiany, samotności, nie wierzą, że sobie poradzą same w życiu. Jeśli chodzi o moją mamę, to sama żyła by na granicy ubóstwa, bo od kilkunastu lat nie pracuje. I niestety uważam, że mogła by sobie sama w życiu nie poradzić. Ona nigdy nie miała odwagi wogóle przeciwstawić się ojcu, a co dopiero go porzucić.
Robinsoncrusoe said:
Lubię mieć rację nawet jeśli to jest tylko w „dużej mierze” :). Sama widzisz jakie potrafią być kobiety, dlatego staraj się być w tym zakresie całkiem inna niż Twoja mama.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S. Czy myślisz, że Twoja mama jest „przegrana” jako kobieta? A jako matka, żona lub kochanka?
ttigress said:
Myślę, że jestem zupełnie inna, niż moja mama. I cieszę się z tego. I niestety uważam, że jest przegrana, choc ona pewnie uważa inaczej. Jako kobieta chyba nie, jako matka, niestety tak i tym, by się najbardziej zdziwiła. Ale uważam, że jesli ktoś pozwala na bicie własnych dzieci i nic z tym nie robi, to nie jest dobrą matką. A wynagradzanie tego pieniędzmi czy uleganiem na prośby, to nie macierzyństwo. Jako żona – dla ojca super, bo mu usługuje. Ale czy o to chodzi w małżeństwie?
Robinsoncrusoe said:
Raczej żadna kobieta nie przyzna się nawet przed samą sobą, że przegrywa swoje życie. Wiele jest kobiet, które mają dobrą minę do złej gry. A może rzeczywiście są na tyle ograniczone, że nie zauważają, że są w dużej mierze podnóżkami dla swoich mężów, panów i władców? Czyli Twój ojciec ma fajnie bo żona mu usługuje 🙂 Ale sądzisz, że ona czuje się z tym fajnie?
Fleksi said:
Podobno im bardziej się kocha dziecko tym więcej się od niego wymaga. NIe wiem ile w tym prawdy…..
ttigress said:
Na pewno ta sentencja nie tyczy się mnie i mojego ojca. Poz tym pytanie, jak wymagamy? Jakimi metodami staramy się wywrzeć wpływ na dziecko? Bo większość stosowanych przez ojca metod, wyklucza się z definicją miłości.
N. said:
Nadal nie rozumiem postępowania Twego ojca. Nigdy Cię nie doceniał, nie było go obok, a teraz udaje wielce kochającego i troskliwego.
ttigress said:
??? W którym miejscu udaje kochającego i troskliwego? Bo jakoś nie zauważyłam 🙂
Agata said:
O Boze, Twoj ojciec naprawde dziecinnieje na starosc! 🙂 Zeby wypominac cos co stalo sie pewnie kilkanascie lat temu??? Nie dziwie sie, ze sie wkurzylas… Rozumiem Twoja reakcje, bo ja kiedy mam do czynienia z moja mama mam podobnie. Po jakims czasie dociera do mnie, ze powinnam byla olac jakis komentarz albo go wysmiac, ale kiedy jestem w trakcie „sytuacji”, to pierwsza reakcja jest zlosc.
Niestety to prawda, co napisal ktos we wczesniejszym komentarzu: rodzicow sie nie wybiera. Ja ze swojej strony staram sie uwazac na to co robie, zeby nie popelnic takich samych bledow. Chce byc innym rodzicem niz byli moi. Czy mi sie uda pokaze czas. 🙂 Ty masz ten komfort psychiczny, ze (wiem z poprzednich postow) juz teraz udalo Ci sie uniknac wielu bledow Twojego ojca. Tak trzymaj! 🙂
ttigress said:
Pewnych błędów już uniknęłam, to fakt. Ale jeszcze długa droga przede mną i nigdy nie wiadomo, jak poradzę sobie w trudniejszych sytuacjach. Myślę, że za szybko, by już się cieszyć, chociaż oczywiście bardzo jestem szczęśliwa, że w tych najtrudnijeszych dla mnie momentach, czyli świeżo po narodzinach dzieci do około roku, wytrwałam i teraz mogę być z siebie dumna.
Pozdrawiam Cię serdecznie
karola_k said:
Bardzo przykra sytuacja… Sama o tym wiem najlepiej – od półtora roku mieszkam ze swoim narzeczonym, wyprowadzilam się do niego do uk, moja mama tego nie akceptuje niestety, ile razy przyjeżdżamy do polski, czy ile razy rozmawiamy ma do mnie pretensje i nie tylko te bieżące, ale wypomin mi sytuacje z całego życia czasem. Co boli bardziej to to, że ojciec kontaktuje się ze mną tylko na drodze sądowej (miał zasądzone alimenty na mnie), tak to w ogóle sie mną nie interesuje. Kiedyś się nimi przejmowałam, walczyłam, zabiegałam o kontakt, ale już dawno nie miało to sensu. Z ojciem nie utrzymuję kontaktu, z mamą sporadycznie, a jak zaczyna pretensjonalne wywody to ucinam rozmowę i się wylogowuję. Wygodne. Cieszę się, że mam dobry kontakt z bratem i zawsze się wspieramy. Mam superancką bratową i chrześniaka-fifoka 🙂 łobuziak z nieo straszny x)
trzymam kciuki, pamiętaj: jesteśmy dorosle i same dokonujemy wyborów:)
mam nadzieję, że następny wpis będzie bardziej pozytywny 🙂
pozdrawiam serdecznie i zapraszam na ed-like-me.blogspot.com 🙂
K